Informowani

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział siódmy: Detektyw

Melinda wracała z NY, było już ciemno. Na ulicach Hamilton pustki. Mel myślała o dzisiejszym spotkaniu z Patrickiem. To nie był Green jakiego zna. Przypomniała jej się sytuacja na pomoście, jak ją przytulił. Czuła się wtedy bezpiecznie. A jego wzrok jak dzisiaj wsiadł do taksówki. Ma wrażenie, że Patrick wciąga ją powoli w jakąś grę, a ona nie zna zasad. Wjechała na ulicę, na której mieszkała Grace. Do głowy wpadł jej szalony pomysł. Zostawiła samochód, kilka domów wcześniej. Wzięła jeszcze latarkę z bagażnika i podążyła w kierunku domu Grace. Gdy dotarła rozejrzała się. Nikogo nie było. Podeszła do drzwi, były oklejone taśmą policyjną. Poszła na tył domu. Było tam drugie wejście. Melinda wyjęła z kieszeni płaszcza  wytrych. Może to kogoś zdziwi, ale zawsze go nosiła. Otworzyła drzwi. Weszła do kuchni. Włączyła latarkę i oświetliła jej światłem pomieszczenie. Poznała już styl w jakim było urządzone mieszkanie. W mikrofalówce stało ciągle jedzenie. W piekarniku Mel znalazła natomiast pieczoną kaczkę. Policja tego nie zabrała, musi rodzina też tu nie była. - pomyślała. Jedzenie było już zepsute. W garnkach na kuchence też znalazła dodatki do kaczki. Grace najwidoczniej miała mieć gości, lub gościa. Zmywarka była pusta. W jadalni Mel znalazła nakryty stół, dla dwojga. Upewniło ją w tym, że Grace czekała na kochanka. W salonie nie znalazła nic nadzwyczajnego. Poszła więc do miejsca, którego najbardziej się bała. Uchyliła ostrożnie drzwi i weszła powoli do łazienki. W wannie ciągle była woda.  Mel czuła, że po jej ciele przechodzą dreszcze. Kobieta opuściła szybko to pomieszczenie i poszła na górę. W sypialni wszędzie były porozrzucane ubrania. Nagle brunetka usłyszała trzask na dole i dwa męskie głosy. Czuła, że serce zaraz podejdzie jej do gardła. Usłyszała kroki na schodach. Musiała się gdzieś ukryć. Wsunęła się pod łóżko. Chwilę później ktoś wszedł do pokoju. Melinda słyszała tylko dźwięk odsuwanych szuflad. Modliła się by nie zajrzeli pod łóżko.
- Mam to! - krzyknął mężczyzna będący w sypialni. Po chwili przyszedł do niego jego wspólnik.
- Ja też znalazłem kilka rzeczy, brakuje jeszcze książki.
- Dobra zwijajmy się stąd, nie ma jej tu. Sprawdźmy jeszcze samochód. - odparł mężczyzna. Obaj opuścili pokój. Melinda wyszła z kryjówki dopiero jak usłyszała, że zamykają się drzwi. Jeszcze raz rozejrzała się po sypialni. Z pewnością zabrali kilka rzeczy. Natychmiast postanowiła opuścić mieszkanie, dość wrażeń jak na jeden dzień.
   Patrick z samego rana pojechał do mieszkania ofiary. Cóż błędy zdarzają się każdemu. Wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi. Miał je już otwierać gdy usłyszał kobiecy głos. Była to pani Torres, starsza wdowa, mieszkała naprzeciwko.
- Przepraszam młodzieńcze.
- Tak? - Patrick odwrócił się przed nim stała staruszka w  fioletowym płaszczu i berecie. Włosy miała krótkie, kręcone i do tego okulary o okrągłych, grubych szkłach.
- Muszę coś panu zgłosić.
- Przepraszam jestem zajęty. - policjant chciał ją spławić.
- Ale wczoraj ktoś tu był. - to zdanie przykuło uwagę Patricka.
- Kto tu był?
- Ta....córka Beth. - staruszka poprawiła okulary.
- Kto? - Patrick myślał, że się przesłyszał.
- Melinda, była tu wczoraj koło 22.00. Widziałam jak poszła za mieszkanie, a potem zauważyłam światło latarki w domu.
- Czemu pani do nas nie zadzwoniła?
- Bałam się. - najbardziej banalna odpowiedź.
- Rozumiem.- mężczyzna czuł, że zaraz wybuchnie.
- Wie pan co, ona się tu ciągle kręci, dzisiaj też tu była. Chodziła i wypytywała sąsiadów ja jej nie otworzyłam.
- Dawno tu była?
- Odjechała ze dwadzieścia minut temu.
- Dziękuję, zajmę się tym. - staruszka oddaliła się. Patrick wszedł do środka. Miał przy sobie zdjęcia zrobione zaraz po tym jak wyszło na jaw, że to było morderstwo. Na pierwszy rzut oka nic nie zginęło. Jedynie w sypialni i salonie kilka szuflad było odsuniętych. Czego szukała tu Mel? Od rana dostaje telefony od sąsiadów, że Geller się tu kręci i pyta ludzi.Obiecała mu a jednak nie dotrzymała słowa. Musi się tym zająć.
"Poprzedni wieczór"
Melinda wróciła do domu, ciągle się trzęsła. Wystraszyła się, nie wiele brakowało aby ją znaleźli. Zdjęła płaszcz i poszła do kuchni, z pod zlewu wyjęła whisky. Trzymała alkohol w dziwnym miejscu, ale cóż sama mówiła o sobie, że nie jest do końca normalna. Nalała sobie pełną szklankę. Wypiła ją jednym duszkiem. Moc alkoholu sprawiła, że zaczęła kaszleć i poczuła szum w głowie. Stala oparta a zlew, miała szybki oddech, zacisnęła pięści. Drgnęła gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Kto to może być?- pomyślała, było już późno, poza tym z nikim się nie umawiała. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła.
- Dobry wieczór! - powiedział męski głos. Melinda początkowo nie poznała starszego mężczyzny stojącego na werandzie, dopiero po chwili dotarło do niej kto to jest.
- Proszę. - odpowiedziała po czym wpuściła mężczyznę do środka.
  John siedział na kanapie i pił whisky. Nie mógł się skupić po wizycie policji. A co jeśli się domyślą? Bał się tego policjanta, wiedział, że będzie on drążył tą sprawę. Mało tego jeszcze ta kobieta. Czego ona tu szukała? Cały dzień nasuwały mu się te pytania. Nikt nie może się dowiedzieć o tym co się wydarzyło. Popełnił błąd, śmiertelny błąd, ale musiał to zrobić. Wiedział jedno, że nie pozwoli się tak łatwo złapać. Chwycił za telefon i wycisnął numer.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć z tej strony McClain. Mam do ciebie prośbę.
- Tak?
- Sprawdź mi proszę dwie osoby, muszę wiedzieć o  nich wszystko.
- Jasne, kto to ma być?
- Patrick Green z policji w Hamilton i Melinda Geller.
  Melinda zaprosiła gościa do salonu. Nie proponowała ani kawy ani herbaty. Czuła, że zna cel wizyty pana Camerona.
- Słuchaj Mel, przejdę od razu do rzeczy wiem, że  ty i Grace, kiedyś się przyjaźniłyście i wiem, że na pewno poruszyła cię ta sprawa. - David spojrzał jej w oczy. Miał rację.
- Co pan chce? - Melinda chciała mu ułatwić zadanie.
- Proszę cię, abyś zajęła się tą sprawą. Wiem, że jesteś prywatnym detektywem. Zapłacę ci każdą cenę. -  Mel wyczuła w jego głosie desperacje, ale też coś ukrywał.
- Policja już się tym zajmuje. Nie widzę sensu, abym mieszała się do śledztwa.
- Policja? Oni nie mają doświadczenia, nigdy nie prowadzili podobnej sprawy. Nic nie robią.
- Nie zgodzę się z panem. Ja też nie mam doświadczenia w sprawach o morderstwo.
- Ale wierzę, że sobie z tym poradzisz, proszę cię weź tą sprawę.
- Nie mogę. - na te słowa pan Cameron opuścił wzrok, jakby stracił nadzieję.
- Nie mogę pozwolić na to, aby pan mnie wynajął. Przyjrzę się tej sprawie na własną rękę. Ale niczego nie obiecuje.
- Dziękuję. Naprawdę. - pan Cameron wstał z fotela i wyszedł. Teraz nie może odpuścić. Trudno złamie dane słowo.
                                                                             ***
  Patrick siedział w swoim gabinecie. Rozmawiał z Tonny'm, ten mu wyraźnie powiedział co myśli o Mel. Trzeba ją uznać za podejrzaną. Nie ma alibi, to ona znalazła ciało, włamała się do mieszkania ofiary, a poza tym ciągle miesza się do śledztwa, do tego nikt jej nie wynajął, tak przynajmniej twierdziła. Patrick kazał ją wezwać na przesłuchanie. Czemu to akurat jemu się przytrafiło? - myślał. Kobieta, którą kocha jest podejrzana o morderstwo ich wspólnej dawnej przyjaciółki. Z drugiej strony sam w to nie wierzył. Znał Melindę, mimo, że nie widział jej jedenaście lat, to wiedział, że na pewno nikogo nie zabiła. Jest uparta i dąży do swego. Tylko po co się miesza? Czemu nie poprosi go o pomoc? Wstał z krzesła i podszedł do okna. Gdzie w tym wszystkim motyw? - pomyślał.
- O kurde już jest. - powiedział gdy zobaczył czarnowłosą kobietę o kręconych długich włosach na parkingu. Miała na sobie błękitny płaszcz, jeansy i chyba jakąś jasną bluzkę.
- Dam radę - powiedział do siebie.
 Melinda gdy tylko odebrała telefon wiedziała, że ma kłopoty. Ktoś musiał donieść Patrickowi . Podjechała pod komendę i wysiadła z samochodu. Wiedziała, że ma przewagę. Green ma do niej jakąś słabość. Zawsze jej ulegał. Jak dobrze rozegra sprawę to odpuści jej. Chociaż, z drugiej strony Patrick to nie ten sam chłopak co 11 lat temu. Tak naprawdę go nie zna. To dorosły mężczyzna. Weszła do środka, za okienkiem siedziała blondynka w jej wieku.
- Pani Geller?- powiedziała
- Tak
- Proszę- kobieta wyszła ze swojego pokoiku i zaprowadziła ją do gabinetu na końcu korytarza. Zapukała, po czym kazała jej wejść. Pod oknem stał policjant. Zwrócony tyłem do drzwi. Kobieta zostawiła ją w tym małym i paskudnym gabinecie. Pierwszy raz Patrick wydał jej się przystojny. Zawsze traktowała go jak przyjaciela, a teraz nie wie kim on jest. Patrick odwrócił się, podszedł do biurka i usiadł. Wskazał  miejsce Melindzie, ta posłusznie usiadła naprzeciw niego.
- Cześć- powiedziała
- Witam- ton Patricka uraził kobietę, nigdy się tak do niej nie zwracał. Jego ton był bardzo służbowy.
- Mamy do pogadania- powiedział
- Nie wiem o co chodzi- brunetka widziała, że w funkcjonariuszu wzbiera złość. Zrobił się lekko czerwony i w oczach miał istną agresję. Wzdrygnęła się .
- Nie wiesz?- zapytał szyderczo Patrick.
- Nie- odpowiedziała szeptem kobieta
- To ja ci powiem o co. Łamiesz słowo, które mi dałaś. Mieszasz się do śledztwa!- wywrzeszczał
-Nieprawda - Mel, wystraszyła się tonu Patricka. Z drugiej strony zaczął ją pociągać. Wstał i pochylił się nad biurkiem. Jego twarz była kilka centymetrów od twarzy Melindy. Przez chwilę czuł, że chcę ją pocałować. Resztkami sił starał się opanować. Czuł nie tyle złość, co miłość. Bał się o nią.
- Włamałaś się do jej domu- powiedział. Melinda wiedziała, że musi ulec.
- To prawda- powiedziała
- Po co?! Kazałem ci się od tego odsunąć.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię- Patrick usiadł.
- Czekaj. Ty....ty mnie podejrzewasz. Serio?!- teraz w kobiecie wzburzyła się złość. Łzy zaczęły napływać jej do oczu. Zranił ją. Jak może ją podejrzewać.
- Jak możesz?!- wstała z krzesła i pochyliła się nad biurkiem.
- Jak możesz mnie o to podejrzewać?!- wrzasnęła
- Ja opieram się na faktach!- krzyknął
- Gówno a nie na faktach!
- Nie masz alibi, włamałaś się i ciągle mi przeszkadzasz!
Melinda spojrzała na niego, wiedziała już wszystko.
- Sam w to nie wierzysz. Znasz mnie.
- O to chodzi, że nie- odpowiedział mężczyzna
- Ale Patrick....ja muszę...znaleźć tego mordercę. Jestem to winna Grace - Patrick zrozumiał, że się pomylił. Faktycznie, nie wierzył w to. Melinda się rozpłakała. Patrick wstał, nie wiedział co zrobić. Po chwili milczenia odezwała się Mel.
-Włącz mnie do śledztwa- powiedziała. Patrick spojrzał na nią.
-Zwariowałaś?! Nie ma mowy!
-Jestem ci potrzebna, dobrze o tym wiesz. Poza tym miałbyś mnie na oku.
-Nie. - Mel podeszła do niego. Patrick stał do niej tyłem.
- Ona miała kochanka, może nawet nie jednego. Przyjeżdżał co piątek białym Vanem. Zostawiał go koło piekarni i wchodził tylnym wejściem. Od dwóch tygodni się nie pojawił.
- Skąd to wiesz?- Patrick się nie odwrócił, ale czuł, że musi włączyć ją do śledztwa.
- Mi powiedzą więcej niż tobie. Wiem, że chcesz abym prowadziła z tobą śledztwo. Moglibyśmy... się na nowo poznać - ostatnie słowa wypowiedziała szeptem. Patrick odwrócił się. Spojrzał jej w oczy i nagle pocałował. Z początku napotkał opór, ale po chwili poczuł, że ona odwzajemnia pocałunek. Był krótki ale namiętny. Oboje czuli, że za chwilę posuną się za daleko. Ich wargi rozłączyły się. Patrick spojrzał na nią, po czym wyszedł i poszedł do gabinetu na drugim końcu korytarza. Mel podążyła za nim. Wszystko słyszała, to jak się kłócą z szefem. Po chwili wyszedł.
- Od jutra zaczynamy.      

8 komentarzy:

  1. rozdział jak zwykle świetny :3 czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Był kiss, był kiss super;) Jejku jak Patrick martwi się o Mel, ale nie fajnie, że ją o takie rzeczy podejrzewa:P ciekawe jak dalej potoczy się akcja..Teraz Patrick i Melinda pracują razem więc będzie na pewno fajnie;)czekam na nexta;)
    P.S. jak ja chcę wiedzieć kto zabił Grace

    OdpowiedzUsuń
  3. Next proszę! proszę !proszę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu nie piszesz next?I się nie odzywasz?Zawiesiłaś bloga tak?

    OdpowiedzUsuń