Informowani

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział piąty: Lily

Patrick wyszedł z komendy, był mocno zirytowany. Wsiadł do samochodu i postanowił pojechać do rodziców Grace, męża odwiedzi jutro. Jechał szybko za szybko, był zdenerwowany nie dość, że ma do złapania mordercę to jeszcze Kate robi mu wyrzuty. Zabolało go to co powiedziała, trafiła w samo sedno. Nie mógł się zgodzić bo pojawiła się Mel. To było jak choroba trapiąca go od kilkunastu lat. Nie pamiętał już kiedy się w niej zakochał. Nie widział jej od jedenastu lat, a jednak jak zobaczył ją zapłakaną dwa dni temu nad jeziorem, to znowu poczuł się jak nastolatek, który boi się zagadać do dziewczyny. Ona doprowadzała go do szaleństwa, przez te dwa dni ciągle o niej myślał. Wiedział, że trzy miesiące temu przyjechała do Hamilton aby opiekować się chorą na raka matką, a jednak nie spotkali się. Podjechał pod dom Cameronów. Znowu spojrzał się na jezioro, malujące się w oddali. Bał się tego co nastąpi za chwilę, zrujnuję komuś życie, już to zrobił, ale teraz powie im, że to ktoś odebrał im ukochaną córeczkę, modlił się o to, żeby kiedyś to jego nie spotkało . Wysiadł z samochodu, podszedł do drzwi i wziął głęboki oddech. Zapukał. Usłyszał kroki zbliżające się do drzwi czuł, że zaraz serce stanie mu w gardle. Drzwi się otworzyły, tak jak dwa dni temu, tak i dziś otworzyła mu pani Cameron. Nie wyglądała już jak dama. Włosy miała nieuczesane, ubrana była w czarny golf i czarne spodnie. Patrick miał wrażenie, że przybyło jej zmarszczek. Spojrzała na niego z obawą, z lękiem, jakby się bała kolejnych słów Patricka:
- Dzień dobry, mogę wejść - Patrick spytał się ostrożnie. Pani Cameron odsunęła się bez słowa. Patrick wszedł do środka. Poczekał jednak aż pani Cameron wprowadzi go dalej. Znowu weszli do salonu. Z góry właśnie zszedł pan Cameron, Patrickowi wydawało się, że płakał. Też nie wyglądał dobrze. Był nieogolony, koszulę miał nieuprasowaną, oczy miał czerwone, pewnie płakał. Usiedli w salonie. Patrick nie wiedział jak zacząć rozmowę. Patrzył na te wraki ludzi i nie chciał ich kolejny raz ranić, a jednak praca go do tego zmuszała, wyjął notes i powiedział sobie w duchu, że musi dać radę.
- Czy Grace miała jakiś wrogów? - Patrick wreszcie coś z siebie wydusił.
- Nie! A czemu pan pyta? - David nie rozumiał celu wizyty Patricka. Patrick postanowił wstrzymać się z informacją o morderstwie.
- To rutynowe pytania. - odparł bardzo formalnie.
- Ostatnio Grace była jakaś dziwna. - odezwała się ciągle patrząca w jedno miejsce Lisa. Patricka to przerażało.
- To znaczy? - Patrick wszystko notował.
- Miała huśtawkę nastroju. Raz była zdenerwowana, a drugim razem radosna. Z miesiąc temu przyszłam do niej, była w totalnej rozsypce. Ciągle powtarzała, że on ją dopadnie, myślałam że to nic nie znaczy  bo była pijana.
- Wie pani kogo się bała?
- Może chodzić o fana, kilka lat temu ktoś wysyłał Grace jej nagie zdjęcia, dzwonił i prześladował.
- Kto to był? - Dla Patricka był to pierwszy trop.
- Nie wiem, nigdy tego nie zgłosiła na policję, powiedziała, że sama się z tym upora i po kilku miesiącach dał jej spokój, ale nie rozumiem czemu o to pytasz Patrick? - odpowiedział pan Cameron.
- Miała jeszcze jakiś wrogów, może się z kimś pokłóciła?
- Nie, może pan powiedzieć o co chodzi? - Lisa zakryła twarz dłońmi i oparła się na kolanach.
- Spokojnie Lisa. - szeptał jej do ucha David.
- A jak układało się jej małżeństwo? - Na to pytanie Lisa podniosła głowę i spojrzała nerwowo na Davida, po czym David odpowiedział dość nerwowo:
- John i Grace, byli wzorowym małżeństwem, możesz powiedzieć o co chodzi? Jak nie to się wynoś i daj nam spokój! Nie widzisz, że Lisa jest załamana. Umarła nam córka! - Pan Cameron podniósł się z kanapy. Patrick wiedział, że coś ukrywają.
- Jeszcze jedno pytanie, Grace z kimś się przyjaźniła?
- Z Jake'iem  i Lily, no i miała taką dobrą przyjaciółkę w NY, razem prowadziły butik. - odpowiedziała Lisa.
- Mam dość tych pytań, proszę powiedzieć o co chodzi, albo się wynosić! - wykrzyczał David.
- Proszę usiąść, pańska córka została...
- ... Zamordowana. - dokończyła Lisa, która się rozpłakała. Patrick pokiwał głową.
- Ale jak? Kto? - pan Cameron starał się zrozumieć słowa Patricka.
- Na razie to ustalamy. - Patrick stwierdził, że mówi zbyt formalnie. Podniósł się i wyszedł, nie czekał, aż go ktoś odprowadzi. Zostawił ich siedzących na kanapie i patrzących przed siebie. Patrick od razu postanowił pojechać do Jake'a i Lily. Wiedział, że kilka lat temu się pobrali. Po imprezie kończącej liceum, jakoś kontakt się urwał. Wszyscy wyjechali na studia. Patrick wiedział, że Jake i Lily studiowali razem w Filadelfii, Melinda wyjechała do NY, tylko nie wiedział co się stało z Grace. Zadzwonił do Bridgit, by sprawdziła adres, po kilku minutach oddzwoniła, mieszkali w centrum miasta. Trochę to dziwne.- pomyślał Patrick. Wiedział, że Jake prowadził własną firmę i z pewnością byłoby ich stać na własny duży dom z ogrodem. Piętnaście minut później był pod drzwiami mieszkania Lily. Zadzwonił. Usłyszał hałas dzieci. Otworzyła mu malutka dziewczynka, miała najwyżej 6 lat, była śniada, miała długie czarne włosy zaplecione w dwa warkocze.
- Hej, jest mama albo tata? - Patrick nie był zwyczajny rozmawiać z dziećmi.
- Nie mogę rozmawiać z obcymi. - odpowiedziała sepleniąca dziewczynka. Patrick zauważył, że nie ma ona jedynek.
- Ale jestem z policji. - Patrick wyjął odznakę. Z głębi mieszkania ktoś nagle się odezwał:
- Z kim rozmawiasz kochanie? - był głos kobiecy, zapewne Lily.
- Jakiś pan mówi, że jest policjantem. - odpowiedziała dziewczynka.
Mama nagle wyszła z jednego z pomieszczeń. Spojrzała na Patricka, jakby próbowała sobie go przypomnieć. Po chwili namysłu:
- Patrick! - kobieta podeszła do niego i go objęła.
- Cześć Lily. - po wymianie uścisków, Lily zaprowadziła Patricka do kuchni. Sprzątnęła naczynia ze stołu i zabrała zabawki dzieci. Na podłodze siedział chłopczyk. Mama podniosła go i kazała dziewczynce go zabrać do pokoju.
- Teraz będziemy mogli porozmawiać, przepraszam za bałagan, kawy? - spytała kobieta.
- Poproszę. - Patrick zdjął kurtkę. Lily zaczęła krzątać się po kuchni, zaparzyła kawy i ukroiła ciasta.  Patrick przyglądał się jej, postarzała się. Wyglądała jakby miała ze 40 lat a miała tak jak on trzydzieści. Ubrana była w pomarańczową sukienkę i żółty kardigan. Włosy miała kręcone, rude, obcięte na krótką kacapkę. Po chwili postawiła ciasto i kawę na stole, usiadła naprzeciwko Patricka i spytała:
- Co cię tu sprowadza Patrick?
- Jest Jake. - zapytała Patrick.
- Wyjechał wczoraj do San Francisco, wróci za tydzień, a co?
- Wczoraj wyjechał? - zapytał policjant.
- Tak, ale coś się stało?  - Lily była wyraźnie zaniepokojona.
- Kiedy widziałaś ostatnio Grace McClain? - Patrick wyjął notes.
- Yyy... Chyba miesiąc temu... tak miesiąc temu, spotkałyśmy się rano na targu.
- Przyjaźniłyście się?
- Wiesz kilkanaście lat temu tak, teraz raczej rzadko się spotykałyśmy. - odpowiedziała Lily.
- Hm ... Jej matka powiedziała co innego.
- Nie rozumiem.
- Widzisz, jej matka powiedziała, że Grace się z wami przyjaźniła. - Patrick obserwował reakcję Lily.
- Tak jak mówiłam, spotkałyśmy się kilka razy, ale na pewno to nie była już przyjaźń. - odpowiedziała spokojnie Lily.
- A Jake? On przyjaźnił się z Grace?
- Nie, Jake jest bardzo zajęty, prowadzi własną firmę, logistyka i takie tam. Teraz pojechał do San Francisco rozmawiać z nowymi klientami. Ale coś się stało, nie wiem czemu pytasz o Grace?
- Nie słyszałaś? - Patrick był zdziwiony, że poczta pantoflowa do niej nie dotarła.
- Dwa dni temu znaleźliśmy Grace martwą w jeziorze - odpowiedział Patrick.
- O Boże! - Lily wyraźnie była zaskoczona tą wiadomością.
- Ktoś ją zamordował? - spytała niepewnie.
- Tak.
- Nie myślicie, że ja lub Jake... - Lily nie dokończyła zdania.
- Nie, po prostu sprawdzamy wszystkich, którzy mieli kontakt z Grace. Czyli nie utrzymywaliście kontaktów.
- Nie, spotkałyśmy się chyba ze cztery razy. Przyszła do nas kilka razy, raz my byliśmy u niej, ale nie mam czasu na koleżanki, mam dwójkę małych dzieci w domu. - Lily podniosła się i poszła zażegnać spór między chłopcem a dziewczynką. Włączyła dzieciom bajkę i wróciła.
- Ile mają lat? - spytał Patrick.
- Jessie ma 6 lat, a Jim ma 3 latka. - odparła dumna mama.
- A ty ciągle sam? - spojrzała na Patricka.
- Niestety. - Patrick spojrzał na swoje dłonie. Lily z pewnością wiedziała o tym, co się wydarzyło pięć lat temu.
- Udało ci się wreszcie usidlić Jake'a. - Patrick uśmiechnął się, ale Lily spochmurniała.
- Wiem, że Jake kochał się w Grace, tak jak ty w Melindzie, ale jemu przeszło a tobie? - Patrick nie odpowiedział na to pytanie.
- Naprawdę, po tylu latach? - Lily spojrzała na niego z niedowierzaniem. Patrick wiedział, że ta rozmowa się przeciągnie.
  Melinda po dwóch dniach wegetowania na winie, marchewkach i ketchupie postanowiła iść do sklepu. Przez te dwa dni nie miała na nic ochoty. Nie spała, nie jadła, ciągle widziała Grace w tej wodzie, a nie powinna tego tak przeżywać, musi być silna. Jedyne co zrobiła to wyniosła z powrotem puste kartony. Nie ma ochoty tego pakować.
- Muszę iść po zakupy. - pomyślała. Spojrzała do portfela, było tam coraz mniej pieniędzy.
- Trzeba znaleźć jakąś pracę. - pomyślała. Od trzech miesięcy nie pracowała. Dobrze, że miała całkiem sporo oszczędności, i że matka ją zabezpieczyła, na kilka miesięcy oszczędnego życia wystarczy. Doszła do sklepu. Jak zwykle za ladą stała pani Bracken. Melinda pamiętała jak była mała i przychodziła do jej sklepu. Tak samo jak kilkanaście lat temu tak i dziś pani Bracken prowadziła sklep. Melinda zaczęła wymieniać kolejne produkty z listy. Pani Bracken wszystko podawała. Melinda miała tylko jedną nadzieję, że pani Bracken nie zacznie gadać, jednak nie udało się to:
- Oj co się narobiło tym Cameronom - westchnęła pani Bracken. Melinda nie chciała tego komentować.
- To ty ją znalazłaś prawda? - Melinda pomyślała, że poczta pantoflowa jest bardzo szybka.
- Tak ja. - odpowiedziała Mel.
- Tego łajdaka powinni powiesić. - powiedziała pani Bracken.
- Przecież to było samobójstwo - Melinda była zdumiona.
- Nie , to ty nie wiedziałaś, był u mnie kilka godzin temu pan Cameron, był roztrzęsiony, więc spytałam go co się stało, a on odpowiedział, że zabili mu córkę,  i że zrobi coś temu psycholowi. Melinda była zszokowana tą informację, zapłaciła na zakupy i wróciła do domu. W domu biła się z myślami, z jednej strony czuła, że powinna znaleźć mordercę, a z drugiej strony powstrzymywał ją zdrowy rozsądek. Nie mogła sobie miejsca znaleźć, w końcu postanowiła:
- Nie będę się mieszać, od tego jest policja ale  pogadam z najbliższymi Grace i tylko tyle. - po czym usiadła do laptopa i zaczęła szukać potrzebnych informacji.

3 komentarze:

  1. rozdział jak zwykle wspaniały :) jest to naprawdę dobry kryminał :) czekam na nexta :*
    pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super Melinda się miesza i szkoda Patricka który musi wszystkich wypytać ale taka praca:) czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się rozkręcać, z ciekawością czekam na dalsze losy bohaterów. Jeżeli mogę to uważaj na powtórzenia, bardzo dużo ich u ciebie, czasami imię Patrick możesz zastąpić synonimami, np. Policjant, albo nazwać go od kolotu włosów tak będzie płynniej i pozbędziesz się zbędnych powtórzeń- taka mała rada, oczywiście nie odbieraj tego negatywnie bo opowiadanie i pomysł na nie bardzo mi się podoba ❤️

    OdpowiedzUsuń